"Ignatianum okiem studenta" - #1





Najpierw jest mnóstwo pomysłów

Przygotowałam sobie listę artykułów do napisania, z niecierpliwością czekałam na chwilę wolnego czasu, włączyłam komputer i… wpatrywałam się przez kwadrans w pusty dokument tekstowy.

Koniec weny.

Kiedy jednak zaczęłam siebie samą przekonywać, że oczekiwanie na powrót natchnienia w większości przypadków nie ma sensu i trzeba zacząć działać, zrozumiałam że przecież w analogicznej sytuacji może znajdować się teraz wielu maturzystów.

Może to o Tobie: na początku liceum odnosisz wrażenie, że najtrudniejszą decyzję – czyli wybór profilu – już podjąłeś. A cała Twoja przyszłość zawodowa będzie na sto procent powiązana z tym, czy jesteś w biol-chemie, mat-fizie, czy w klasie humanistycznej. Szybko odkrywasz, że rozszerzona historia jest dla ciebie mniej ekscytująca niż podejrzewałeś, a na samą myśl o wiązaniu reszty życia z do niedawna ukochaną matematyką robi ci się słabo…

I mniej więcej w tym momencie musisz zadeklarować przedmioty, które będziesz zdawać na maturze. Wybierasz to, co cię w miarę interesuje, rozwiązujesz próbne testy i coraz częściej rozmyślasz, na jakie kierunki złożyć dokumenty. Jeśli napiszesz dobrze egzaminy z wiedzy o społeczeństwie i historii możesz studiować prawo! Albo dziennikarstwo, też brzmi dobrze! A może administrację? Bezpieczeństwo narodowe? Historię? Politologię?

Tyle możliwości! Z czasem odkrywasz, że zbyt wiele.

Przeglądasz strony internetowe uczelni, zadręczasz znajomych, czytasz fora, trafiasz nawet na bloga Ignatianum… I niby wiesz, w którym kierunku chcesz zmierzać, ale odwlekasz podjęcie ostatecznej decyzji, którą paradoksalnie tak bardzo chcesz przecież podjąć.

Nie jesteś odosobnionym przypadkiem.

Oczywiście: znajdą się też szczęśliwcy, którzy już od podstawówki są pewni, że zostaną lekarzami, nauczycielami, astrofizykami, etc., a kolejne lata edukacji tylko umacniały ich w tym przekonaniu.

Pozazdrościć.

A może zawsze było Ci daleko do obu tych skrajności? Generalnie wiesz, co chcesz robić w życiu, ale nie jesteś ostatecznie zdecydowany i na spokojnie rozważasz wszystkie możliwości?

Niewykluczone.

Jak było w moim przypadku? Ukończyłam klasę z rozszerzoną informatyką, a od początku gimnazjum aż do końca drugiej liceum myślałam, że najprawdopodobniej będę studiować... biologię. I, uwaga... dzisiaj jestem politologiem.

Logiczne, prawda?

Pewnego dnia, kiedy przeglądałam oferty edukacyjne różnych uczelni - nie tylko tych z przyrodniczymi kierunkami - zwróciłam uwagę, że na politologii są całkiem ciekawie brzmiące specjalności… Nie pamiętam, w którym dokładnie momencie zwyczajne zainteresowanie przerodziło się w całkiem poważne myślenie o studiowaniu nauk o polityce. Najpierw najbardziej podobało mi się dziennikarstwo polityczne, ale ostatecznie wybrałam public relations i marketing polityczny.

Czy nie żałuję swojej decyzji? Co lubię w naukach humanistycznych? Jak wyglądają studia na Ignatianum? Tym tematom poświęcę kolejne artykuły!

Miłego dnia!



Materiał z cyklu "Ignatianum okiem studenta" przygotowany przez studentkę naszej uczelni Dagmarę Śniowską. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#6 Poradnik Pierwszaka - studencki Savoir-vivre

Bezstronność i neutralność - fundamenty zaufania do mediatora

Relacja ze spotkania pt. „Globalizacja obojętności czy globalizacja solidarności?" Refleksje na tle nauczania papieża Franciszka